- Anathema sit laudatur. [Niech będzie pochwalony Wielki Sol]
-Na wieki. Czym mogę ci służyć mój drogi?
-Panie, masz gościa.
-Któż raczy mnie swoją obecnością?
-Nie jestem pewien czy ta wizyta będzie cię konweniować.
Nieco zdziwiony spojrzałem w dal korytarza za plecami mojego przyjaciela, ah. Nataniel. Wyprostowałem plecy i nerwowo przetarłem szatę, w obliczu takiego gościa nie mogę wyglądać byle jak. Oczywiście, Nataniel jest królem Nocy oraz tak osobiście, osobą, której bardzo nie lubię.
-Anathema sit laudatur, czym sobie zasłużyłem na twoje odwiedziny bracie?
-I na wieki. Nie wiem czy doszły cię już słuchy o demonach północy? Zdaję sobie sprawę, że mieszkając w Dworze Wiosny możesz dowiadywać się o takim sprawach z opóźnieniem, niestety Wyspy Północy są położone zaraz obok Dworu Zimy, w którym żyję ja i coraz częściej wysyłam wojów na pewną śmierć bo z tymi bydlęciami rzadko kto daje radę wygrać.
-Słyszałem plotki, nie sądziłem, że sprawy zaszły tak daleko.. Może przejdźmy do pomieszczenia bardziej nadającego się do rozmów? Zapraszam cię na obiad.
Co ja wygaduję, tak naprawdę chciałbym, aby ten stary skurczybyk opuścił mój dom.
Przeszliśmy do jadalni, zaraz po zajęciu miejsc pomieszczenie wypełniło się służbą nakładającą do stołu. Po chwili wszystko było gotowe, a blat zapełnił się różnymi smakowitościami.
-Powinniśmy zwołać radę wszystkich czterech królestw.-Powiedziałem stanowczo.
-A co nam po ludziach? Skoro moi wybitni Fae żołnierze nie dają sobie rady z tymi istotami to ludzie mogą służyć jedynie za smaczną przystawkę.
Nataniel uderzył pięścią w stół i zmarszczył czoło dokładnie na mnie patrząc. Ma ładne oczy. Nie, nie o to chodzi. Westchnął ciężko i zaczął
-Nie zamierzam marnować żyć kolejnych, może nie jestem idealnym królem, ale staram się dbać o swój lud. Chciałbym abyś razem z wojskami wyruszył na północ i pomógł nam w ochronie granic.
Zatkało mnie.

